Robinson Drop Shot Twins „2w1” - uniwersalny zestaw na drapieżnika!

Jakiś czas temu w moje ręce wpadła wędkę Robinson Drop Shot Twins o długości 2,40m. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego ale ten składzik daje nam dwa razy więcej możliwości a to za sprawą dwóch różnych końcówek, w które jest wyposażony nasz dzisiejszy bohater. Choć na rynku nie brakuje wędek z dwoma rożnymi końcówkami to dzisiejsza opisywana wędka ma nad swoimi konkurentami jedną dość istotną przewagę. Opisywany skład ma dwie pełnowartościowe końcówki, tzn ( dwa górne składy ) jedna do lżejszego spinnigowania, natomiast druga idealnie sprawdzi się przy połowie większych drapieżników takich jak szczupak czy sandacz.



Zazwyczaj w konkurencyjnych składach końcówki to tylko kilkanaście centymetrów dwóch rożnych szczytówek, które można podmienić w głównym składzie. Wędka wpadła w moje ręce już w lutym 2018 roku, tuż przed targami Rybomania w Poznaniu, więc ma za sobą mój krótki w tym roku sezon spinningowy.

Pomimo że wędka jest z początku 2017 roku, w internecie można znaleźć niewiele opinii na jej temat. Spośród kilku kijów spinningowych, które posiadam, ten zdecydowanie jest moim Numerem Jeden. Wędkę można zaliczyć do 2w1 dlatego, że posiada jeden dolny skład i dwa górne (jeden do metody drop shop, drugi do klasycznego spinningu). Pierwszy raz spotkałem się z wędką wykonaną w ten sposób i po sprawdzeniu jej w praktyce śmiało mogę powiedzieć, że pomysł jest trafiony w 100%.

Można powiedzieć, że kupujemy dwie wędki w cenie jednej. Koszt kija Robinson Drop Shot Twins wynosi około 250 zł i jest to całkiem rozsądna cena. Zacznijmy od drop shota: Drop Shot Jig, c.w.od 5 do 15 g, to klasyczna węglowa wklejanka o średniej akcji, bardzo czuła nawet na branie najmniejszego okonia.



Specjalnie wybrałem się z kamera nad kanał gliwicki żeby pokazać Wam prace tej szczytówki. Bardzo przyjemnie łowi się okonie zarówno z łodzi jak i z brzegu. Podczas zawodów w kole Dzierżno Duże złowiłem na nią kilka sztuk z łodzi, ponadto wędka zaliczyła swój „chrzest” podczas zacięcia większej ryby, prawdopodobnie karpia lub suma – dziś ciężko nad tym rozprawiać, bo ryba niestety wypięła się. Walka trwała ok 10 minut, jednak wędka bardzo dobrze zdała egzamin, a była to największa ryba jaką zaciąłem.



Kij wygiął się w klasycznego banana, nie strzeliła, nie pękła, pomimo że miałem pewne obawy. Zazwyczaj łowię na ciężarek 8g, do tego mały hak do drop shota na fluorocarbonie z twisterkiem lub mała jaskółką. Moim zdaniem taki zestaw sprawdza się idealnie. Zdarzyło mi się użyć cięższego ciężarka 12 gr do większej gumy podczas zawodów o Puchar Rybnika, jednak ku mojemu zdziwieniu zaliczyłem obcinkę, po której zmieniłem szczytówkę na drugą – klasyczną spinningową, nazwaną przez producenta SPIN od 8 gr do 25 gr o szybkiej akcji.

Skład ten testowałem już z cięższymi przynętami, nawet do 30 gr, co w moim odczuciu było maksymalnym ciężarem. Do 25 gr rzucałem bez obaw. Co do samej szczytówki, dobrze pracuje, nie ma najmniejszego problemu z zacięciem szczupaka, sandacza, okonia, co potwierdziłem podczas mojego debiutu na zawodach o Puchar Rybnika, gdzie udało się wyciągnąć z wody mętnookiego smoka 63 cm.

Złowiony został na dużą jaskółkę na główce 20g. Sandacz ten zapewnił mi 27 miejsce na 46 załóg biorących udział w zawodach. Wędkę mogę polecić każdemu, kto nie chce wydać „mega” dużo kasy na dwie wędki, a czasem specyfika łowiska wymaga częstej zmiany metody połowu. Dziś nic nie bierze na blachę? Zmień szczytówkę na drop shota i szukaj dalej okonia.

Takie rozwiązanie sprawdza się u mnie w 100%. Niektórych może zniechęcić konieczność noszenia ze sobą górnego składu nad jeziorem albo rzeką, ale ja zostawiam go w samochodzie i w razie potrzeby wracam, by zmienić zestaw. Zawsze lepiej nosić dodatkowo jeden skład górny, niż drugą wędkę. Moja ocena pomysłu na dwa górne składy to 9/10. Sama wędka, wykonanie, eksploatacja 10/10. Szczerze polecam i w razie pytań zapraszam do kontaktu.

Pozdrawiam Patryk Teraźniewski