"Deszczowe pstragi - czyli Pisduny"

Sobotnia pogoda niestety sprawdziła sie meteorologa :( , cały dzień była lekka mżawka , okolu 13:00 lekki deszczyk i znowu mżawka , przy dużej wilgotności powietrza dokuczał tez marcowy wiatr - ale łowić sie dało i to było najważniejsze .



Gdy dojechałem nad strumień łowił już tam muszkarz z Wisconsin , początkowo chciałem obrabiać dołki idąc za nim , niestety muchówka to nie spinnig i facet szedł bardzo wolno . Zostawiłem mu wiec nie ruszona prawie polowe strumienia i poszedłem łowić w gorze . Liczyłem , ze po jakimś czasie on skończy łowienie i spróbuje obłowić po nim dol strumienia. Tak tez sie stało .



Ogólnie to dzień był taki - nijaki , niby złowiłem 30 rybek do reki , kilka spadło , ale brakowało jakiś emocji . Większe ryby w ogóle sie nie pokazywały i gdym ich wcześniej tam nie widział , pomyślą bym , ze w tym siurku ich nie ma. W głębokich 'baniach" zero ruchu ryby , wszystkie wypatrzone na poprzednich wyprawach większe sztuki nie dały znaku życia a na wędce meldował sie przeważnie jeden rozmiar tak miedzy 12 a 14".
No cóż na okazy trzeba sie jeszcze uzbroić w cierpliwość i poczekać chwilkę .



Może to będzie już na następnej wyprawie bo przecież o to w tym sporcie chodzi - czego sobie i wszystkim czytającym serdecznie życzę i pozdrawiam .:D !!!




P.S. Zapraszam na filmik :D

Tekst i zdjęcia : Andrzej Jedynak